Przez wiele stuleci działał przy miejscowej parafii szpital, a właściwie przytułek dla ubogich i samotnych. Szpitale parafialne zarządzane były przez samych plebanów, bądź do spółki z wyznaczonymi przez fundatorów świeckimi zarządcami. Fundatorzy określali często regulamin szpitala, obejmujący również zasady rekrutacji jego pensjonariuszy. Większość zakładów wiejskich, przeznaczona była dla ludności z danej majętności i stanowiła formę opieki właściciela dominium nad swymi zniedołężniałymi poddanymi. Jasno sprecyzował to w akcie fundacyjnym, licznych wiejskich szpitali parafialnych, Mikołaj Spytek Ligęza pisząc, że w domach tych mają prawo przebywać tylko: „…vere pauperes, którzy by na pańskich robotach się wyrobieli, albo za jakiem przypadkiem do ubóstwa, albo złego zdrowia i ułomności jakieś przyszli…” .
Zakładamy, iż podobny cel, obok oczywiście pomocy bliźnim potrzebującym, przyświecał fundatorom błażowskiej instytucji opiekuńczej. Nie znana jest data jego powstania szpitala, a zapowiedź jego utworzenia pojawia się już w akcie erekcji błażowskiej parafii, gdzie przeczytać możemy, że do niej należał będzie „ …nadzór nad szpitalem kiedy zostanie wybudowany w pobliżu kościoła …” Pierwsze wzmianki źródłowe o istniejącym szpitalu parafialnym w Błażowej pochodzą z 1618-19 r. i są zapisem fundacji ks. Tomasza Raskowicza z Pyzdr. Ten światły kapłan od 1582 r. był plebanem błażowskim, a od 1604 r. prepozytem szpitala św. Ducha w Krośnie. Brak jest daty powstania szpitala, a data fundacji Raskowicza raczej nią nie jest. Można domniemywać nawet, że szpital ten był dość dobrze uposażony, a ów zacny kapłan go doposażył, bo kolejny pleban błażowski ks. Szymon Simonides zapisał pieniężny legat szpitalowi w Nowym Mieście i zobowiązał zarządców owego szpitala, aby za wyznaczoną kwotę kupowali regularnie drzewo na opał, a nie miejscowej instytucji. Dobre jego uposażenie potwierdzają zachowane opisy wizytacji biskupich. Jak w wypadku większości tego typu instytucji, materialną podstawę funkcjonowania stanowiła ziemia. W latach 1636-46, fundusze potrzebne na utrzymanie pensjonariuszy przynosiło należące doń pole, ogród, 4 krowy, 10 zł czynszu rocznego. W drugiej połowie XVII wieku sytuacja ekonomiczna placówki znacznie się pogorszyła (jak zresztą w większości szpitali parafialnych). Właściciel majętności zabrał pole i ogród szpitalny. W latach 1699-1700 ubodzy utrzymywali się z dochodów jakie dawało 6 krów i 10 zł rocznego czynszu. Z pewnością nie były to dochody wystarczający i mieszkańcy przytułku musieli dorabiać jałmużną. Pocieszający jest jedynie fakt, że nawet tak zubożałe społeczeństwo, jakim w owym czasie była ludność ziemi sanockiej, doświadczające wielu nieszczęść, nie zatracił swej hojności i w miarę swych skromnych możliwości, wspomagało najbiedniejszych.
Najczęstszym przedmiotem chłopskich darowizn dla ubogich, jak i na kościół były właśnie krowy „żywicielki”. Szpitale posiadały zazwyczaj po kilka krów podczas, gdy szpital błażowski w roku 1700 posiadał –7 krów, w 1745 – 13, 1w 1755 – 18, a w 1775 –22 krowy. Krowy szpitalne były z reguły oddawane chłopom w użytkowanie w zamian za roczny czynsz. Przynosiło to instytucji niemały dochód, bo czynsz od jednej krowy w 1700 roku wynosił przeciętnie 1-2 złp, a w II połowie XVIII wieku 2-3 złp. Obok takich legacji, jak pole czy krowy, najcenniejszych, bo przynoszących stały dochód, szpital utrzymywany był z dobrowolnych datków płaconych przy okazji zawierania kontraktów sprzedaży-kupna, a nawet kar sądowych nakładanych przez dwór na poddanych za próby omijania monopolów dworskich. W przywileju wystawionym dla blecharza w roku 1756 czytamy: od każdej pięćdziesiąt łokci sztuki płótna lnianego lub konopnego w domu u siebie wybielonego (…) po groszy sześć blecharzowi i rzetelnie powinien kto by zaś dla niezapłacenia Blecharzowi płótna swoje na sztuki porznął, zataił lub innem sposobem skrzywdził Blecharza, na takowego winy grzywien 10. Połowa na Dwór a połowa na szpital Błażeyowski, y Blecharzowi in duplo zapłacić y łożone koszta nadgrodzić powinien”. Darowizny na szpital nakładane były prawomocnymi wyrokami sądowymi szczególnie w wypadkach pomówień, jak wypadku wyroku wydanego w Błażowej w 1677 roku w sprawie między Tomaszem Samusikiem i Stanisławem Jamiołem „o perypetia jakie mieli ze sobą”.Ponieważ żaden nie był w stanie dowieść stawianych publicznie zarzutów zostali surowo ukarani karą pieniężną na rzecz dworu odpowiednio po grzywien 4 i 3, winni także ofiarować wosk do błażowskiego kościoła, przeprosić się publicznie, pisarzowi za wypisanie dekretu zapłacić 2 grzywny ponadto: … „ mięsa połeć także do szpitala naszego Jamioł Stanisław powinien dać żeby się stało zł 5 albo 6, Samusik Tomasz ćwierć mięsa jałowego także do szpitala naszego także aby dał dla ubogich na winę także…”
Czy wyżej wspomniane zabezpieczenie było wystarczające dla pensjonariuszy i zapewniało im godziwe wyżywienie tego nie wiemy, bo nie zachowały się na ten temat wystarczające informacje. Możemy jedynie domyślać się, iż było podobnie jak w innych szpitalach, gdzie problem ten rozwiązywano na trzy sposoby. Bywało, iż ubodzy otrzymywali od przełożonych niewielkie kwoty pieniędzy, za które musieli sami się wyżywić. W innych placówkach, rozdzielano między pensjonariuszy surowe produkty, albo otrzymywali gotowane pożywienie. Jakkolwiek ten problem był rozwiązany, pewnym jest jedno, wszędzie podstawą wyżywienia, nie tylko w szpitalach, była kasza, jarzyny, groch i w święta mięso. Uzupełnieniem posiłków był chleb razowy w ilościach 1-2 bochenki na miesiąc na osobę. Tak jadano wówczas generalnie i nie ma powodu, aby sądzić, iż w Błażowej było inaczej. Okazją do zjedzenia mięsnego obiadu oprócz świąt były stypy. Pewne przesłanki zdają się świadczyć o tym, iż w okolicy istniał zwyczaj sprawiania obiadu-stypy dla dziadów szpitalnych, którzy w zamian mieli obowiązek zanoszenia modłów za spokój duszy fundatora. Oto bowiem w testamencie Rozalii Sobkowiczki z 24 lutego 1816 roku z Kąkolówki przeczytać możemy m. in.: „…synowi memu Józefowi krowę jedne ażeby jak zbierze z gruntu to ozimiane obsianie żeby tę krowę zabił i obiad sprawił tak za mną jako i za mężem moim a ojcem jego Michałem…” . Zwyczaj ten był dość znany na południu Polski np. w Woli Zarczyckiej, a jego rodowód może sięgać jeszcze być może czasów przed chrześcijańskich.
Dużo więcej wiadomości mamy o obowiązkach pensjonariuszy niż o warunkach mieszkania i życia. A to za sprawą bp Sierakowskiego, który po wizytacji parafii w 1757 roku, pozostawił liczne zalecenia, dotyczące obowiązków nauczyciela organisty i „dziadów kościelnych”. Organista miał przy pomocy mieszkańców przytułku „dzwonić na chmury”, pajęczyny i kurze, jak najczęściej omiatać i wykonywać z ich pomocą wiele innych czynności porządkowych. Życie podopiecznych przytułków poddane było regulaminowi zbliżonemu do wspólnot zakonnych. Pobudka o określonej porze, wspólna modlitwa i czytanie pisma świętego, uczestnictwo we mszy św., wspólne posiłki, to wszystko sprawiało, że byli oni bardziej biegli w katechizmie i Piśmie św., śpiewie pobożnych pieśni od przeciętnych parafian. Poza tym uczestnicząc w nabożeństwach czy procesjach zwartą grupą nadawali pewien ton przebiegowi uroczystości. Wszystko to przekonuje nas, iż mieszkańcy przytułku odwdzięczając się swym darczyńcom za wikt i mieszkanie, pełnili ważną rolę w parafii od posług porządkowych poczynając, a na religijnych kończąc ze szczególnym uwzględnieniem modlitw zanoszonych w intencji żyjących i zmarłych dobrodziejów. Wiodąc pobożne życie cieszyli się też zazwyczaj szacunkiem innych, a nawet poważaniem. Przekonują nas o tym informacje, jakie zachowały się do dnia dzisiejszego w wielu parafiach w archiwach kościelnych, a dotyczą np. proszenia mieszkańców przytułku na rodziców chrzestnych.
Błażowski szpital funkcjonował prawdopodobnie około 300 lat. Od XVI wieku do wieku XIX (choć nie znana jest dokładna data jego utworzenia i likwidacji). Nie zachowało się też wiele informacji o stanie liczebnym pensjonariuszu. Nie wiemy też nic o stanie budynków i niewiele o położeniu. Lakoniczne informacje w księdze ławniczej miasta Błażowej, każą sytuować go pomiędzy dworem a rolą plebańską na rozległej niegdyś łące. Być może w rejonie dzisiejszej „organistówki” lub przedszkola. Wzmianka opisująca położenie roli Hajdukowskiej wytyczonej niegdyś z gruntów dworskich z 1642 roku mówi bowiem, że: położenie tey roley w stronę Jakubowej Angiołowej od wschodu słońca w stronę plebańskiej roley aż do szpitala błażowskiego przy łące plebańskiej. Pewnym jest natomiast jest, iż budynek ten musiał posiadać, co najmniej dwie izby, bo mieszkały tu zarówno kobiety jak i mężczyźni. Byli to zapewne, pozbawieni środków do życia, czasami schorowani mieszkańcy naszej ówczesnej parafii błażowskiej, a więc z Błażowej, Kąkolówki, Białki i Lecki nie licząc przysiółków. W 1803 r. znajdowało się w tym przybytku 12 pensjonariuszy, głównie kobiety, co znajduje potwierdzenie w innych tego typu placówkach (samotne, starsze kobiety stały znacznie gorzej w hierarchii społecznej niż mężczyźni, żyły też dłużej). Byli to: Albertus Sobota, Andreas Kotarba, Barbara Sobocina, Anna Bębnowa, Teresa Cyganka, Franciszka Szczyglonka, Magdalena Wojewodzina, Helena Kurzydła, Matias Piech, Agnes Kotarbina, Marianna Bukalonka, Franciszka Pieszka. Ostatnie pewne wiadomości dotyczące istnienia błażowskiej placówki pochodzą z 1882 r. Z zeznań złożonych wówczas przez miejscowego proboszcza ks. Bronisława Markiewicza przed Komisją hipoteczną c.k. Sądu Powiatowego w Tyczynie wynika, że szpital ten posiadał bliżej nieokreślony budynek bez nadanego numeru na parceli nr 112, zakupionej w 1853 r. od Michała Krzywickiego i dwie parcele gruntowe bez określenia ich rozmiarów.
oprac. M. Kutrzeba